Odkąd pamiętam, zawsze byłem oszczędny i nie lubiłem wydawać pieniędzy. Od drugiej klasy liceum zacząłem wyjeżdżać w okresie wakacji na popularne „saksy”. Korzystając z tego, że mój starszy brat kilka lat wcześniej wyemigrował do Wielkiej Brytanii, jeździłem tam również ja, aby pracować przez 2-3 miesiące i wrócić do kraju z zaoszczędzonymi pieniędzmi. Po powrocie z pierwszego takiego wyjazdu, kupiłem sobie nowy komputer oraz opłaciłem kurs na prawo jazdy. To wystarczyło, aby zaspokoić potrzeby licealisty. Jednak zostało mi jeszcze całkiem sporo gotówki. Studia były dopiero przede mną, więc postanowiłem gdzieś zainwestować te pieniądze.
Skuszony namowami kolegi, kupiłem jednostki uczestnictwa funduszy inwestycyjnych. W ciągu kolejnego roku wartość funduszy znacznie wzrosła, ja znów wyjechałem na wakacje do pracy w Wielkiej Brytanii a po powrocie znów dokupiłem jednostki uczestnictwa. Za pierwszym razem kupiłem fundusze zrównoważone, kolejnym już akcyjne, bo przecież właśnie te dawały największe stopy zwrotu. Wydawało mi się to oczywiste, że wartość funduszy z czasem wzrasta, tak jak na lokacie, tylko że znacznie więcej.
Rodzice i starsze rodzeństwo pukali się w czoło. „Zamiast sobie kupić konkretną rzecz, np. samochód, to trzymasz te pieniądze zamrożone” – mówili. Ale ja nie potrzebowałem auta, chciałem tylko pomnożyć pieniądze zaoszczędzone wcale przecież nie lekką pracą.
Jednak w połowie 2007 roku otrzymałem zimny prysznic. Dokładnie pamiętam czas, kiedy rozpoczął się kryzys ekonomiczny, a wraz z nim przyszły duże spadki wartości akcji giełdowych. Równolegle zaczęły tracić fundusze inwestycyjne, także te, które posiadałem. Myślałem sobie wtedy pewnie to samo, co większość osób niedoświadczonych i mających braki w elementarnej wiedzy nt. inwestowania – „to tylko chwilowe spadki”, „poczekam jeszcze trochę i zobaczę, co się stanie”. Szedłem w zaparte, nie dopuszczając do siebie myśli o stracie. A wartość funduszy wciąż malała. Początkowe niedowierzanie z biegiem czasu przerodziło się w rozpacz.
Ta sytuacja była dla mnie prawdziwą lekcją ekonomii, którą na długo sobie zapamiętam. Dopiero po tych wydarzeniach zacząłem naprawdę interesować się moimi inwestycjami, uczyć się, czytać książki, artykuły i blogi finansowe, chodzić na konferencje i wykłady nt. inwestowania. Dzięki zdobyciu wiedzy (którą wciąż staram się pogłębiać), nauczyłem się racjonalnie inwestować, zwracać uwagę na ryzyko i nie ulegać przypływom emocji.
Gdybym już w liceum posiadał tę wiedzę, co dziś, pewnie nie straciłbym tylu pieniędzy. Ale za to dziś jestem bogatszy o doświadczenia zdobyte na popełnianiu własnych błędów. Od dwóch lata prowadzę bloga pod adresem www.biednyojciec.blogspot.com, na którym opisuję moje spostrzeżenia oraz przekazuję praktyczne wskazówki nt. inwestowania i gospodarowania pieniędzmi.
Powodzenia w konkursie, możesz napisać coś więcej o co w nim chodzi?
Pozdrawiam
Wyniki konkursu i zwycięskie prace są już na stronie:
http://www.polskatimes.pl/artykul/729087,konkurs-twoje-finanse-oto-laureaci-i-nagrodzone-prace,id,t.html